Kwitnąca bazylia to dla mnie widok niezwykły.
Zupełnie nieoczekiwanie zakwitła na kuchennym oknie.
***
Ostatnio zdecydowanie większość wolnego czasu spędzam w ogrodzie i warzywniku:
sadzę, pielę, rozsadzam, przesadzam, walczę z chwastami w trawniku,
próbuję okiełznać miętę, która rozpanoszyła się w warzywniku
i niezauważenie wkradła się między groszki cukrowe i bób,
pielęgnuję młode krzaczki pomidorków cherry,
dosadzam sałaty,
wysiewam przepyszne rzodkiewki zaklinając,
by czym prędzej rosły,
bo niby ich tak dużo, ale jak się człowiek w nich rozsmakuje,
to ciągle za mało.
Szydełka i włóczki leżą grzecznie spakowane w torbie i czekają na swoją kolej.
Powoli w głowie powstają nowe pomysły.
Od wiosny do jesieni najwięcej czasu spędzamy w ogrodzie i na tarasie.
Aby nam i naszym Gościom przyjemnie i wygodnie siedziało się przy tarasowym stole,
postanowiłam uszyć nowe poszewki na poduszki na drewniane krzesła.
Stan tych zakupionych w komplecie z krzesłami w zeszłym roku mocno się pogorszył,
a pranie ręczne (metka zabrania prania w pralce) niewiele pomaga.
Zdecydowałam się więc znów zasiąść do maszyny do szycia.
Nie chciałam iść na skróty i szyć poszewek na zakładkę czy zapinanych na guziki.
Najwyższy czas, by w końcu nabyć nowe maszynowe umiejętności.
Od niej dowiedziałam się,
że w ogóle istnieje coś takiego jak wypustka
i nauczyłam się ją wszywać wg jej tutorialu.
Adela pokazuje również, jak wszywać zamek i jak sobie radzić,
kiedy zamek jest krótszy niż długość kawałka materiału, do którego go wszywamy.
Na ćwiczenie nowych umiejętności miałam aż cztery sztuki poszewek,
a właściwie pięć.
Pierwsza poszła na straty,
ale dzięki niej reszta wyszła super
i grzecznie spoczywa już na tarasowych krzesłach :-)